(Podsumowanie roku 2011 --->
[link].
Podsumowanie roku 2012 --->
[link].)
Zgodnie z "tradycją" - po jednej pracy na miesiąc. Od razu da się zauważyć pewien sukces - jest sierpień! :'D
![]()
Na tym raczej sukcesy się kończą. Porównując z pełnym żywych kolorów i różnorodności 2011, ten obecny rok wydaje mi się totalnie nieciekawy. Bardzo dużo bylejakości, bardzo dużo szkiców, mało porządnych rysunków. Jakby mi nie zależało, heh.
W styczniu nie powstało nic ciekawego, choć jak teraz patrzę, to całkiem interesująco wyszły nieliczne próby lawowania atramentem - może warto jeszcze do tego wrócić. Luty to głównie komiksy jak również pierwsza próba stworzenia animacji. Marzec... heh, nic ciekawego. W kwietniu tragiczne próby rysowania portretów, za które powinnam odciąć sobie rękę. :( Aczkolwiek w kwietniu powstała najważniejsza dla mnie praca
[link] - choć może nie wygląda efektownie, to jednak była
przełomem. Coś się na tej pracy dzieje, opowiada sobą jakąś historię. Dokładnie w tym kierunku chciałabym iść ze swoimi przyszłymi pracami. Maj - też nic ciekawego (choć narysowanie w miarę realistycznego szczura myszką to jednak było wyzwanie xd). Czerwiec to tragedia (te portrety, argh...).
Lipiec... a właśnie, lipiec był przełomowy.
W lipcu kupiłam TABLET GRAFICZNY. To prawda, że nie potrafię nim jeszcze narysować prostej kreski, linearty mi nie idą i w ogóle nie mogę go ogarnąć, ale już czuję, jak bardzo ułatwia pracę choćby przy koloringu. Rysuje się nim pierdylion razy szybciej. Niestety w lipcu zepsuł mi się skaner, więc od razu zostałam rzucona na głęboką wodę i znalazłam się sam na sam z tabletem, co dało dziwne efekty. Bez skanera nie radziłam sobie totalnie (musiałam robić linearty tabletem), dodatkowo w sierpniu zepsuł mi się Photoshop i było niewesoło (we wrześniu i w październiku prawie nic nie narysowałam). W listopadzie mój ukochany program graficzny wreszcie odżył, skanera nie miałam nadal, ale próbowałam coś tam tworzyć. Powstały dwie w miarę fajne prace. Pierwsza, z której nie jestem zadowolona, efekt jest z dupy, ale przynajmniej się nad nią starałam -
[link]. Naprawdę myślałam nad każdym detalem, w dodatku nauczyłam się, że można wzorować się na zdjęciach (szok!). Korzystałam chyba z kilkunastu zdjęć tylko po to, by móc przyjrzeć się dokładnie, jak układają się fałdy na spódnicy itp. Odkryłam też, że siedzenie w detalach jest zwyczajnie fajne i odprężające. I jeszcze druga praca, która (uwaga!) nawet mi się podoba (szok2!) -
[link]. Heh, nic w sobie nie ma, nie jest ambitna, ale jakoś tak ją lubię. Nie wiem, to chyba przez kolory, ale przyjemnie mi się na nią patrzy. Niestety to jedyna taka praca z całego roku...
Został jeszcze grudzień. Dwie najnowsze prace (
[link] i
[link]), które nie wyglądają najlepiej, jeśli chodzi o staranność czy wykonanie. Ale mimo wszystko są pewnym krokiem naprzód - ku 2014 mam nadzieję. Jest w nich jakiś pomysł, myśl, fabuła, akcja, tło i przestrzeń. Nie są puste.
Wiem, że rysowanie to tylko moje hobby, ale bez sensu stać w miejscu - chcę wciąż próbować czegoś nowego. Stawiać sobie cele i je osiągać.
Chcę, żeby moje rysunki "żyły", żeby była w nich jakaś akcja, klimat; coś, co zaciekawi, co uruchomi wyobraźnię odbiorcy. Zdaję sobie sprawę, jak żałośnie wyglądają takie
inteligĘtne rozważania pod tym gównianym "2013 Summary of Art", gdzie przeważają szkice z marginesów hehehe. :D Łotewer.
Oczywiście mam też na 2014 masę innych postanowień, nie tylko związanych z rysowaniem... cóż, trzymam za siebie kciuki. :P
*
Póki co wrzucam to, co natworzyłam od ostatniego posta.
Bardzo szkicowy gifek (z rekordową jak na mnie ilością 18 klatek). Tenzin w akcji. Miało to wyglądać jakoś
tak... argh. Może jeszcze kiedyś uda mi się stworzyć coś równie dobrego...
![]()
Jestem po pierwszym sezonie "
Legendy Korry". Normalnie nie oglądam filmów dla dzieci (bo są... dla dzieci), ale dla serii o Avatarze robię wyjątek. Fabuła jak fabuła, ale sposób animacji jest świetny. Żywy, dynamiczny, płynny. Już parę lat temu w czasie oglądania "Legendy Aanga" zakochałam się w tym, jak pokazana jest tam magia/tkanie/zaklinanie (szlag, to tłumaczenie) - by nad nią zapanować, trzeba nauczyć się odpowiednich ruchów, co w praktyce wygląda zupełnie jak taniec.
A wracając do fabuły, "Korra" wydaje mi się nieco dojrzalszym filmem od "Aanga". Jest więcej dorosłych postaci, które odgrywają ważną rolę i to na nich często skupia się akcja. Sama Korra jest starsza i silniejsza od uroczego, ale dzieciakowatego Aanga. No i nie ma tych ciągłych, irytujących scen przyjacielskiego przytulania się całej grupy głównych bohaterów (jak Teletubisie normalnie) i mam nadzieję, że nie będzie. Sam świat stał się bardziej nowoczesny, obok magii pojawiła się steampunkowa technologia, roboty, samochody... ogólnie klimat wielkiego miasta. Mam nadzieję, że serial pójdzie właśnie w takim poważniejszym kierunku. (A ta ostatnia scena w łódce z dwójką czarnych charakterów to już w ogóle... szok, że coś takiego ma miejsce w filmie dla dzieci. o_o) Oczywistym minusem "Korry" jest brak postaci równie ciekawej co
zajebisty KSIĄŻĘ
ZUKO - toczącej wewnętrzną walkę przez wszystkie serie i przechodzącej ogromną zmianę. Przez większość odcinków czekałam chociażby na jego potomka, a gdy się doczekałam to nic specjalnego - gościu nawet niczego nie zdziałał i w ogóle był totalnie zbędny.
(I dlaczego Korra śpi w butach?) *
Narysowałam Cukra wzorując się
na jednym z pierwszych artów (2011).
![]()
Ostatnio coraz częściej dostaję komentarze w stylu: "
Twoja kreska z tamtego czasu tak bardzo przypomina mi rosyjskie bajki! QuQ aż zazdroszczę" albo "
muszę przyznać, że tęsknię za twoimi lineartami. Takie malarskie prace też są ciekawe, ale brakuje mi w nich... tego czegoś. Masz przecież taką fajną kreskę ._.".
Moja "kreska" wykształciła się w czasie regularnego i częstego gryzmolenia długopisami i cienkopisami, co trwało całe lata. Dopiero niedawno wzięłam się za bezlineartowe prace myszką, a potem już w całości przeszłam na tablet (100% digital). I chyba po prostu przy odchodzeniu od tradycyjnego rysowania mój styl zaczął tracić na charakterze. Digitalowe bezlineartowce zawsze dają fajniejszy efekt, wydają się takie super profesjonalne i to na tym zaczęłam się skupiać, zapominając zupełnie, co przez te wszystkie lata tworzyło mój styl. Pamiętam, że kiedyś było inaczej - właśnie specjalnie starałam się rysować brzydkie i pokraczne postacie, żeby czymś się wyróżniały i miały swój niepowtarzalny klimat. I kiedy około 1,5 roku temu przyszłam na pierwsze luridowe spotkanie, na którym nikt mnie nie kojarzył, ktoś rzucił hasło "a, to ta, co tak zupełnie inaczej rysuje". To było to. O to mi wtedy chodziło.
Przez jakieś dwa lata grałam Cukrem w luridowego erpega i przez ten czas sama Cukier też straciła na charakterze. Miała być tajemnicza i budzić niepokój w nieoczywisty sposób. A teraz stała się zbyt... no właśnie zbyt oczywista. Za bardzo chciałam ją dopasować do pozostałych postaci.
Popełniłam wiele rysunków, których po prostu żałuję. :d *
Na razie to tyle. Może jednak w tym roku wrzucę jeszcze jakiegoś posta, zobaczymy. Ale póki co życzę wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT, gwiazdki, karpia, makowca, śniegu, góry prezentów i "Last Christmas" w radiu!!!