"Jay and Silent Bob are terrible, one-note jokes that only stoners laugh at".
Obiecany w poprzedniej notce krótki przegląd twórczości Kevina Smithachoć jeszcze nie wszystko obejrzałam argh. Nie będzie żadnych spoilerów (!!!) więc śmiało czytajcie.
Filmy Kevina opierają się przede wszystkim na humorze, ale jest to humor dlaambitnych i wybitnych tych, którym do stoczenia się na szczyt wieśniactwa brakuje już tylko zacząć słuchać disco polo ;_; Tak, czuję się niesamowitym prymitywem. (NIE ROZUMIEM wypowiedzi na Filmwebie w stylu "Nie mogłem wytrzymać tych wszystkich obleśnych/wulgarnych scen w Sprzedawcach" - przecież właśnie te sceny były spoko haha... ha...) Tak więc pożywka idealna dla tych znieczulonych na wszelakie obrzydliwości. Dla tych, którzy tak jak ja mają dość wspaniałych, patetycznych i wzniosłych dzieł jak "Zielona mila". Dla tych, którzy nie szukają w kinie czegoś więcej, a czegoś mniej. Dla tych, co po prostu chcą zobaczyć film, a nie jakieś dzieło sztuki / arcydzieło kinematografii. Dla prostaków prostych i spokojnie sobie żyjących ludzi. Tak więc przejdę do konkretów...
[Będę oceniać w całkowicie pozbawionej logiki kolejności (w takiej, w jakiej nie wiem czemu sama oglądałam).]
"Dogma" pozostaje moim ulubionym spośród filmów Kevina Smitha. Za epickość. I za to, że dzięki niej poznałam Jaya i Silent Boba. "...kontratakują" jest zaraz na drugim miejscu. Na trzecim i czwartym są u mnie dwie części "Sprzedawców" (a "Latający samochód" gdzieś pośrodku oczywiście :P). "Szczury..." i "...Amy" wypadły trochę bladziej, choć nadal pozostają barwne.
Podsumować mogę krótko. Żaden inny reżyser nie sprawił, że po jednym jego filmie tak pokochałam wykreowane przez niego postacie, że od razu rzuciłam się na resztę jego twórczości. Żaden też nie wywołał we mnie takich napadów śmiechu. Dzięki, Kevin, niech moc z jedynie-słusznej-trylogii będzie z tobą.
Obiecany w poprzedniej notce krótki przegląd twórczości Kevina Smitha
Filmy Kevina opierają się przede wszystkim na humorze, ale jest to humor dla
[Będę oceniać w całkowicie pozbawionej logiki kolejności (w takiej, w jakiej nie wiem czemu sama oglądałam).]
"Dogma" pozostaje moim ulubionym spośród filmów Kevina Smitha. Za epickość. I za to, że dzięki niej poznałam Jaya i Silent Boba. "...kontratakują" jest zaraz na drugim miejscu. Na trzecim i czwartym są u mnie dwie części "Sprzedawców" (a "Latający samochód" gdzieś pośrodku oczywiście :P). "Szczury..." i "...Amy" wypadły trochę bladziej, choć nadal pozostają barwne.
Podsumować mogę krótko. Żaden inny reżyser nie sprawił, że po jednym jego filmie tak pokochałam wykreowane przez niego postacie, że od razu rzuciłam się na resztę jego twórczości. Żaden też nie wywołał we mnie takich napadów śmiechu. Dzięki, Kevin, niech moc z jedynie-słusznej-trylogii będzie z tobą.