

Art do grupy FantasmeCollege, Bestian+Orchidea+Luka + jakieś śnieżne klimaty w tle. Miało być ambitnie (czyli bez tych paskudnych, poszarpanych, ołówkowych konturów), ale nie chciało mi się nad tym męczyć, bo i tak 1) skopałam perspektywę, 2) kolory są nieciekawe. Mimo to jestem mniej więcej zadowolona z efektu, bo uzyskałam to, co chciałam uzyskać - art miał przede wszystkim opowiadać jakąś historię, a nie być statyczny jak reszta moich prac. Szkoda tylko, że nie widać żadnych większych emocji eh.

Bestiany, Orchidee, Luki i koty~

Zastanawiam się, jak to jest z tymi tworzonymi przeze mnie postaciami. Bestian jest wręcz postacią komediową, podczas gdy bohaterowie mojej tworzącej się wciąż - nazwijmy to ambitnie haha - powieści są TAK CHOLERNIE POWAŻNI I SMUTNI. Główny bohater - zagubione, smutne dziecko, które wyrosło na chłodnego i złego argh coś tu jest nie tak. Reszta postaci też coś około tego. Dziewczyna wspomnianego wyniosła i z wiecznym wkurwem przynajmniej nie jest tak mdła jak pozostali, ale i tak jest źle. A moje opowiadania z gimnazjum to z kolei żarcik za żarcikiem (ach, te pożalsieboże elementy komiczne) - przyznam, że cienkie to wszystko wtedy było i czasem wręcz żal się przyznawać do istnienia tych wątpliwych dzieł, ale jedno trzeba przyznać: to było lekkie. A teraz pióro zwyczajnie przybrało mi na wadze. Tak więc aktualnie staram się znaleźć równowagę między głupiebezsensuALEśmieszne a mroczneciężkiemdłepatos. Od razu przypomina mi się Najdłuższa podróż, gdzie z jednej strony mamy chociażby non stop rzucającego kawałami Kruka, a z drugiej jest przecież epickość pozbawiona ciężkiego patosu. Tak więc tego no.

(...)
*Tutaj miała nastąpić dalsza część notki dotycząca twórczości pewnego reżysera, o którym ostatnio wspominałam. Ale zaczęłam się nieco rozpisywać na temat poszczególnych jego filmów i całość zajęłaby za dużo miejsca. Więc po prostu dokończę już w kolejnej notce, a tę kończę i amen.*