Nie, ostatnio nic nie narysowałam, mam trudności w pogodzeniu hobby (rysowania, czytania, pisania, wędrowania, wszystkieeegooo) ze studiowaniem, ale mam nadzieję, że jednak się zmobilizuję i coś natworzę. Czuję się jakaś taka wyprana-niewyprasowana. Ale (!) utworzyłam stronę - [link] - na której zaczęłam zbierać to, co mnie inspiruje. Swoją drogą, zastanawiająca rzecz - dzisiaj zauważyłam, że większość tych inspiracji ma szary/szaropodobny kolor... (Tnz. szary jest dla mnie szczególną barwą, ale nawet nie przypuszczałam, że podświadomie aż tak mnie do niego ciągnie...)
Chciałam też napisać coś o złocie. Złoto uważam oczywiście za niesamowity kolor (szczególnie od kiedy wstąpiłam do chóru uniwersyteckiego - dziewczyny mają tam złote spódnice do ziemi, materiał spływając gładkimi fałdami wygląda jak fragment wyidealizowanej rzeźby).
Złoto wiąże się też z pewnym filmem...
Obejrzałam ostatnio dwa filmy (polecane przez Nacię, dzięki Ci, sama słabo się znam na filmach). Pierwszy to "Incepcja" i... nie ma co za bardzo o nim pisać. Jest świetny, pomysłowy, jednak całkiem jasny. Może i końcowy fragment można interpretować na dwa sposoby, ale jednak tylko na dwa, a to zamknięta liczba. Drugim filmem jest "Źródło" i nie jest już tak świetny, wiele mu brakuje do geniuszu "Incepcji" (i dostał ode mnie mniej na Filmwebie, jeśli ktoś ciekaw). Czy to właśnie przez te braki, czy z innego powodu, ma pewną wyższość - można go interpretować na wiele sposobów. Jest niejasny, przez to może wydawać się niewygodny, ciężki. Jednak daje widzowi więcej wyboru niż "Incepcja", daje więcej przestrzeni na własną interpretację. Przyznam szczerze, że przesłanie jest niezbyt oryginalne, dlatego też skupiałam się bardziej na zdarzeniach, mniej na końcówce/puencie. Oglądałam ten film tylko raz, ale mimo wszystko odważę się przedstawić własną interpretację.
W krótkiej filmwebowej recenzji przeczytałam, że główny bohater ma trzy wcielenia i zrozumiałam, że chodzi o reinkarnację. Po seansie jednak zmieniłam zdanie. Otóż moim zdaniem główny bohater jest tylko jedną osobą - żyjącą w naszych, obecnych czasach. Jego praca, wyniki eksperymentów, jego żona w szpitalu - to wszystko dzieje się całkiem realnie, nie ma tam żadnych "magicznych" elementów. Tak więc jest to płaszczyzna fizyczna, materialna - to, co główny bohater odbiera oczami i innymi zmysłami.
Jednocześnie w głównym bohaterze mają też miejsce inne płaszczyzny. Przeżywa swoje życie nie tylko materialnie. Sceny "kosmiczne" to stan jego umysłu. Sceny "z książki" już trudniej zinterpretować - może to romantyczna część duszy odpowiadająca za marzenia, za dziecięce historie...? Dlatego też fabuła dzieje się w tych trzech wymiarach jednocześnie, a nie chronologicznie jedna po drugiej. Jest to jeden i ten sam czas, jeden i ten sam człowiek. Tylko ten żyjący w materialnym, zmysłowym świecie jest prawdziwy. I by tu i teraz mógł pogodzić się ze śmiercią żony, musi wpierw doprowadzić swoje dwie wewnętrzne "historie" do końca. Zarówno w stanie umysłu jak i duszy osiąga harmonię, w pewien sposób obumiera, jednoczy się z wszechświatem. A w świecie rzeczywistym nie musi umierać ani robić niczego nadprzyrodzonego. Po prostu mówi "żegnaj" nad grobem żony. Cała ta walka z samym sobą rozgrywająca się na tych płaszczyznach doprowadza go do tych właśnie słów.
A co do złota. "Źródło" przepełnione jest złotem. Do kogo nie trafi dość banalne przesłanie czy zabawa w interpretacje niejasności, ten może się nasycić warstwą wizualną filmu. Złoto to przede wszystkim strefa "kosmiczna", mgławica, a w niej człowiek o wygolonej głowie i jasnych oczach. Widok tego kosmosu jest po prostu piękny, czysty, jasny, wręcz idealny. Sprawni wyłapywacze detali znajdą też swoje smaczki na innych poziomach osobowości głównego bohatera. Iskry spawaczy na ulicy czy światło lampy pod sufitem - to złote punkty niczym ślady kosmicznej mgławicy w codziennym życiu. W tym filmie chodzi też o kształty, głównie symetryczne, koliste. Główny bohater w kosmosie: w centrum złotej bańki, a w świecie rzeczywistym: w centrum okrągłej sali szpitalnej. Złote kolory, symetria, koła - to one są oknami na boski świat (i składnikami prawosławnych ikon). Mnie osobiście pozwalają wziąć po prostu głębszy i czystszy oddech.
Szybko kończąc. "Incepcję" polecam każdemu. "Źródło" - co drugiej osobie (nie dowiesz się, czy nie jesteś akurat tą drugą osobą, jeśli nie obejrzysz). Żegnajcie, idę popatrzeć na swój zbiór inspiracji, może w końcu coś narysuję.
*
PS. Nie mogłabym w takim temacie nie wspomnieć o rzeźbach pewnego pana - [link], [link], [link] (dzięki Ytril za przypomnienie jego nazwiska).
Chciałam też napisać coś o złocie. Złoto uważam oczywiście za niesamowity kolor (szczególnie od kiedy wstąpiłam do chóru uniwersyteckiego - dziewczyny mają tam złote spódnice do ziemi, materiał spływając gładkimi fałdami wygląda jak fragment wyidealizowanej rzeźby).
Złoto wiąże się też z pewnym filmem...
Obejrzałam ostatnio dwa filmy (polecane przez Nacię, dzięki Ci, sama słabo się znam na filmach). Pierwszy to "Incepcja" i... nie ma co za bardzo o nim pisać. Jest świetny, pomysłowy, jednak całkiem jasny. Może i końcowy fragment można interpretować na dwa sposoby, ale jednak tylko na dwa, a to zamknięta liczba. Drugim filmem jest "Źródło" i nie jest już tak świetny, wiele mu brakuje do geniuszu "Incepcji" (i dostał ode mnie mniej na Filmwebie, jeśli ktoś ciekaw). Czy to właśnie przez te braki, czy z innego powodu, ma pewną wyższość - można go interpretować na wiele sposobów. Jest niejasny, przez to może wydawać się niewygodny, ciężki. Jednak daje widzowi więcej wyboru niż "Incepcja", daje więcej przestrzeni na własną interpretację. Przyznam szczerze, że przesłanie jest niezbyt oryginalne, dlatego też skupiałam się bardziej na zdarzeniach, mniej na końcówce/puencie. Oglądałam ten film tylko raz, ale mimo wszystko odważę się przedstawić własną interpretację.
W krótkiej filmwebowej recenzji przeczytałam, że główny bohater ma trzy wcielenia i zrozumiałam, że chodzi o reinkarnację. Po seansie jednak zmieniłam zdanie. Otóż moim zdaniem główny bohater jest tylko jedną osobą - żyjącą w naszych, obecnych czasach. Jego praca, wyniki eksperymentów, jego żona w szpitalu - to wszystko dzieje się całkiem realnie, nie ma tam żadnych "magicznych" elementów. Tak więc jest to płaszczyzna fizyczna, materialna - to, co główny bohater odbiera oczami i innymi zmysłami.
Jednocześnie w głównym bohaterze mają też miejsce inne płaszczyzny. Przeżywa swoje życie nie tylko materialnie. Sceny "kosmiczne" to stan jego umysłu. Sceny "z książki" już trudniej zinterpretować - może to romantyczna część duszy odpowiadająca za marzenia, za dziecięce historie...? Dlatego też fabuła dzieje się w tych trzech wymiarach jednocześnie, a nie chronologicznie jedna po drugiej. Jest to jeden i ten sam czas, jeden i ten sam człowiek. Tylko ten żyjący w materialnym, zmysłowym świecie jest prawdziwy. I by tu i teraz mógł pogodzić się ze śmiercią żony, musi wpierw doprowadzić swoje dwie wewnętrzne "historie" do końca. Zarówno w stanie umysłu jak i duszy osiąga harmonię, w pewien sposób obumiera, jednoczy się z wszechświatem. A w świecie rzeczywistym nie musi umierać ani robić niczego nadprzyrodzonego. Po prostu mówi "żegnaj" nad grobem żony. Cała ta walka z samym sobą rozgrywająca się na tych płaszczyznach doprowadza go do tych właśnie słów.
A co do złota. "Źródło" przepełnione jest złotem. Do kogo nie trafi dość banalne przesłanie czy zabawa w interpretacje niejasności, ten może się nasycić warstwą wizualną filmu. Złoto to przede wszystkim strefa "kosmiczna", mgławica, a w niej człowiek o wygolonej głowie i jasnych oczach. Widok tego kosmosu jest po prostu piękny, czysty, jasny, wręcz idealny. Sprawni wyłapywacze detali znajdą też swoje smaczki na innych poziomach osobowości głównego bohatera. Iskry spawaczy na ulicy czy światło lampy pod sufitem - to złote punkty niczym ślady kosmicznej mgławicy w codziennym życiu. W tym filmie chodzi też o kształty, głównie symetryczne, koliste. Główny bohater w kosmosie: w centrum złotej bańki, a w świecie rzeczywistym: w centrum okrągłej sali szpitalnej. Złote kolory, symetria, koła - to one są oknami na boski świat (i składnikami prawosławnych ikon). Mnie osobiście pozwalają wziąć po prostu głębszy i czystszy oddech.
Szybko kończąc. "Incepcję" polecam każdemu. "Źródło" - co drugiej osobie (nie dowiesz się, czy nie jesteś akurat tą drugą osobą, jeśli nie obejrzysz). Żegnajcie, idę popatrzeć na swój zbiór inspiracji, może w końcu coś narysuję.
*
PS. Nie mogłabym w takim temacie nie wspomnieć o rzeźbach pewnego pana - [link], [link], [link] (dzięki Ytril za przypomnienie jego nazwiska).