Ostatnio już nie rysuję tak na porządnie / na poważnie, ale mam kolejną porcję nic nie wartych bazgrołów, więc proszę, oto one.
![]()
OCs z mojego opowiadania. Od lewej tajemniczy typ, dziewczyna głównego bohatera, główny bohater, dziwna dziewczynka nawiedzająca go w snach i jego przyszywany ojciec. Mają głupie imiona, które ciągle się zmieniają, ale co tam imiona. :D'
A tak poza tym. Ostatnio (przebijając się przez tony książek fantasy zalewających antykwariat i próbując znaleźć jeszcze coś, co mnie wciągnie) natrafiłam na ciekawą serię. Zwie się Tułacze, pióra małżeństwa Diaczenków (których znałam już wcześniej z Rytuału). To, co mi się podoba, to uczynienie z samej fabuły tła dla rozterek psychologicznych bohaterów (Siergiej Diaczenko jest psychiatrą). Na razie jestem dopiero na początku trzeciego tomu, ale już mogę spróbować zarysować ogół serii. W każdej części główny bohater znajduje się w traumatycznej sytuacji bez wyjścia, więc wyrusza w podróż, bo nie pozostaje mu już nic innego... Sama wędrówka od zawsze była moim ulubionym motywem książkowym (dlatego obecnie moja ulubiona książka to Najdalszy brzeg le Guin), a tutaj stanowi ona psychoterapię, przemianę bohaterów, zwracając także uwagę samych czytelników na przeróżne psychologiczne problemy. Czytelnik natrafia na takie pytania, jak na przykład: czy można pokochać człowieka, który zabił twojego narzeczonego? czy można pokochać syna, który jest owocem gwałtu? I ogólnie: do czego zdolny jest człowiek?
![]()
Uwielbiam pierwszą część cyklu, Odźwiernego. Dlatego, że każdy bohater jest do pokochania. Całość jest lekka, miejscami przezabawna (rozdział z Kupcową i jej Księgą - mój brat świadkiem, jak ryczałam ze śmiechu). Miejscami straszna i wzruszająca (zakończenie rozdziału o wilkołaku - piękne). Główny bohater działa na tyle spontanicznie, że nie wiemy, jaki skutek odniosą jego kolejne działania. Nie wiadomo, co czyha za kolejną stroną tej książki. W przeciwieństwie do drugiej części, gdzie fabuła jest już (niestety) znacznie bardziej stabilna - mniej w niej samej wędrówki i nieprzewidywalności.
Hm, ogólnie nie są to jakieś genialne książki, ale ja po prostu już dawno nie siedziałam w żadnej serii. A to wciąga. Bardzo, bardzo wciąga, aż niebezpiecznie. Wiem, że jak tylko przysiądę dzisiaj do trzeciego tomu, godziny miną niepostrzeżenie... :P

OCs z mojego opowiadania. Od lewej tajemniczy typ, dziewczyna głównego bohatera, główny bohater, dziwna dziewczynka nawiedzająca go w snach i jego przyszywany ojciec. Mają głupie imiona, które ciągle się zmieniają, ale co tam imiona. :D'
A tak poza tym. Ostatnio (przebijając się przez tony książek fantasy zalewających antykwariat i próbując znaleźć jeszcze coś, co mnie wciągnie) natrafiłam na ciekawą serię. Zwie się Tułacze, pióra małżeństwa Diaczenków (których znałam już wcześniej z Rytuału). To, co mi się podoba, to uczynienie z samej fabuły tła dla rozterek psychologicznych bohaterów (Siergiej Diaczenko jest psychiatrą). Na razie jestem dopiero na początku trzeciego tomu, ale już mogę spróbować zarysować ogół serii. W każdej części główny bohater znajduje się w traumatycznej sytuacji bez wyjścia, więc wyrusza w podróż, bo nie pozostaje mu już nic innego... Sama wędrówka od zawsze była moim ulubionym motywem książkowym (dlatego obecnie moja ulubiona książka to Najdalszy brzeg le Guin), a tutaj stanowi ona psychoterapię, przemianę bohaterów, zwracając także uwagę samych czytelników na przeróżne psychologiczne problemy. Czytelnik natrafia na takie pytania, jak na przykład: czy można pokochać człowieka, który zabił twojego narzeczonego? czy można pokochać syna, który jest owocem gwałtu? I ogólnie: do czego zdolny jest człowiek?

Uwielbiam pierwszą część cyklu, Odźwiernego. Dlatego, że każdy bohater jest do pokochania. Całość jest lekka, miejscami przezabawna (rozdział z Kupcową i jej Księgą - mój brat świadkiem, jak ryczałam ze śmiechu). Miejscami straszna i wzruszająca (zakończenie rozdziału o wilkołaku - piękne). Główny bohater działa na tyle spontanicznie, że nie wiemy, jaki skutek odniosą jego kolejne działania. Nie wiadomo, co czyha za kolejną stroną tej książki. W przeciwieństwie do drugiej części, gdzie fabuła jest już (niestety) znacznie bardziej stabilna - mniej w niej samej wędrówki i nieprzewidywalności.
Hm, ogólnie nie są to jakieś genialne książki, ale ja po prostu już dawno nie siedziałam w żadnej serii. A to wciąga. Bardzo, bardzo wciąga, aż niebezpiecznie. Wiem, że jak tylko przysiądę dzisiaj do trzeciego tomu, godziny miną niepostrzeżenie... :P